RDK PUSZCZA

„Nie było, nas był las, nie będzie nas, będzie las” – jak mówi stare przysłowie. W czasie naszej drogi, wielokrotnie natykamy się na miejsca, gdzie natura odzyskuje to, co wcześniej próbował jej wydrzeć człowiek. Stare zabudowania znikają, gdy zabraknie gospodarzy. Budynki zapadają się w sobie, chylą coraz bardziej do ziemi, aż w końcu stają się jej częścią. Paradoksalnie ostatnim śladem po człowieku są rośliny. Malwy i bratki w miejscu, gdzie kiedyś stał płot, jabłonie posadzone w równych rzędach w dawnym sadzie, czy leszczyny i zdziczałe porzeczki, które nadal rodzą owoce, choć nikt ich już nie zbiera.
Ale ten proces zarastania lub odradzania, w zależności od perspektywy jaką przyjmiemy jest bardzo długi. Zbyt długi dla większości ludzi. Zazwyczaj myślimy w kategoriach jednego pokolenia w przód lub w tył. To, co zdarzyło się dawniej jest już historią. To, co wydarzy się później jest fantastyką. Dla nas liczy się tylko tu i teraz, bo tylko tego jesteśmy w stanie doświadczyć. Jesteśmy na ziemi przez chwilę i właśnie tą chwilą żyjemy.
Przejeżdżając przez Puszczę Białowieską przyglądałam się starym, potężnym drzewom. Wiele z nich stało tu na długo przed moim narodzeniem, a niektóre będą tu prawdopodobnie nadal, gdy o mnie nikt już nie będzie pamiętał. Przebywając między nimi łatwo zrozumieć, gdzie Tolkien znalazł inspirację dla swoich Entów i ich powolnego języka, którego nie jest w stanie zrozumieć żadna tak pochopna istota jak człowiek.
Już na samym początku niezwykle nam się poszczęściło. Natknęłyśmy się na prawdziwych królów Puszczy. Jeden z nich odwrócił głowę na dźwięk migawki aparatu, ale poświęcił nam tylko jedno krótkie spojrzenie, by po chwili ruszyć dalej w swoją stronę.
Przez kilka następnych godzin wytężałyśmy wzrok wypatrując wśród drzew ich charakterystycznych, ciężkich sylwetek, ale tego dnia nie zobaczyłyśmy już więcej śladów żubrów.
Puszcza w każdym miejscu jest inna. Zmienia się niepostrzeżenie. Ciemne, tajemnicze mokradła zamieniają się nagle w pełen słońca leśny zakątek. Świerki i sosny ustępują miejsca drzewom liściastym, by za następnym zakrętem znowu wkraść się między nie.
Są miejsca, w których słychać świergot dziesiątek różnych gatunków ptaków i takie, gdzie panuje niemal całkowita cisza. Ale w rzeczywistości las nigdy nie jest zupełnie pozbawiony dźwięków. Wystarczy zatrzymać się na chwilę i posłuchać jak drzewa rozmawiają ze sobą i z wiatrem, który wygina ich gałęzie i szarpie za nie wyrywając liście. Te trzaski, skrzypienia i pojękiwania układają się w prawdziwą pieśń lasu.
Zawsze uważałam, że las to magiczne miejsce. Jedyne takie, gdzie śmierć i życie łączą się w jedno i występują obok siebie na równych prawach. Gdy stare drzewo upada, pokrywa się najpierw mchem. Jego spróchniałe drewno staje się pożywką dla insektów. Znika, ale nie całkowicie, bo przekształca się w glebę, z której wyrośnie nowe drzewo i zajmie miejsce tego starego.
A wszystko to odbywa się bez walki, bez przemocy. Po prostu nadchodzi Czas, następują zmiany. Nie ma w tym brutalności drapieżnika polującego na swoją ofiarę, ani człowieka, który zagarnia dla siebie przestrzeń należącą także do innych istot.

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *